Nowość! Darmowa dostawa przy zamówieniach od 400 zł. Szczegóły 

Reportaż za szkolnymi murami – czy rodzice to kupią?

05 07 2018
  
Elwira Kruszelnicka wywiad

Chwyta za aparat i wciela się w rolę gościa, który został zaproszony do dziecięcego świata. Fotoreportaż jest zdecydowanie najbliższy jej sercu. Dzięki temu, że jest mamą i bacznym obserwatorem potrafi uchwycić szkolne radości, pierwsze przyjaźnie i trudy zdobywania wykształcenia. Opowiadanie dziecięcych historii, zwłaszcza tych szkolnych, przy pomocy obrazu to dla wielu nie lada wyzwanie. Dla niej - to prawdziwa radość.

Wywiad z: Elwira Kruszelnicka

 

Dlaczego reportaż szkolny? Dla wielu fotografów temat zdjęć w szkole, czy przedszkolu to często twardy orzech do zgryzienia, wielu podchodzi do niego schematycznie. Boją się podejmować tego wyzwania. A Ty nie dość, że się nie boisz to jeszcze wykorzystujesz specyfikę reportażu, który przecież sam w sobie nie jest łatwy.

 

Lubię fotoreportaż, a podpatrywanie przez obiektyw dzieci, które zapominają się z pasją w tym, co robią, szczególnie mnie inspiruje. I tak naprawdę nieważne jest, co robią. Mogą się bawić, pracować, przepychać, czy ćwiczyć. Angażują się na tyle mocno, że nie zwracają uwagi na obiektyw, nie pozują. Zarówno dzieci w Polsce, jak i Indiach, w których także miałam okazję fotografować.

 

Jak udało Ci się wejść do indyjskich szkół?

W przypadku hinduskich dzieci udawało mi się odwiedzać szkoły, np. wędrując zaułkami za dziećmi z tornistrami. Przekraczając bramę szkoły, przenosiłam się do niemalże innego świata. Takiego, w którym witana byłam z dużą otwartością i zaskoczeniem. Zarówno ze strony dzieci, nauczycieli, jak i samej dyrekcji.

 

Nikt nie pytał po co robisz zdjęcia? Dlaczego idziesz za dziećmi? Nie obawiał się Ciebie?

Chodząc po hinduskich uliczkach z aparatem, nie dopuszczałam do siebie lęku. Gdybym tylko uruchomiła obawy, mogłyby mnie mocno sparaliżować, bo wchodziłam w naprawdę wąskie i ciemne zaułki. Trudno było mnie też nie zauważyć. Myślę, że to ta pewność, że jestem mile widziana i nic mi nie grozi, sprawiała, że nie budziłam obaw rodziców.

 

Jak to się w ogóle stało, że trafiłaś do Indii?

Przez kilka lat, po trudniejszych doświadczeniach życiowych, czułam chęć wybrania się z aparatem do tego kraju. W końcu nadarzyła się okazja krótkiego wyjazdu ze znajomymi. Pozostał trochę niedosyt, bo jest to ogromny kraj, który chętnie poczułabym w wolniejszym rytmie. Może jeszcze kiedyś będę miała okazję tam wrócić.

 

Czy w polskich szkołach ludzie są tak samo serdeczni i otwarci? Dyrekcja, nauczyciele, wreszcie same dzieci?

Na brak serdeczności nie mogłam narzekać w polskiej szkole, choć czułam większą ostrożność. Fotografowanie dzieci w naszym kraju wymaga zgody rodziców, dyrekcji, nauczycieli. Dzieci z przyzwoleniem rodziców i nauczycieli były podobnie otwarte.

 

Wiem, że do świata fotografii początkowo próbował Cię zachęcić tato. Czy także pragniesz zarazić swoją pasją syna?

Tato próbował, ale nie bardzo mu się udało ;) Chyba za bardzo chciał rozbudzić we mnie tę pasję, a może mam tak, że „muszę sama”. Odkrywałam więc fotografię samodzielnie. Choć mam poczucie, że tato zrobił więcej, niż myślał w tym temacie. Stosy prenumerat czasopisma „Foto” i obrazy, które w nich przeglądałam jako dziecko, niewątpliwie zostały we mnie, dając mi dziś łatwość czucia kadru. Szkoda, że nie żyje od 11 lat i nie może dziś widzieć moich zdjęć.

 

Podobnie postępujesz z synem? Nic na siłę?

Nauczona doświadczeniami taty nie staram się szczególnie zarażać syna pasją fotografowania, a pokazywać mu jak najwięcej wokół. Z racji mojego zajęcia, widzi wiele zdjęć. Dzięki temu już dziś wspaniale czuje kompozycję i światło. Wystarczył jeden spacer, by zaskoczył mnie swoimi poszukiwaniami. Wywołanie Rawów w Photoshopie też przyszło mu łatwo. Teraz dzieci zaskakują nas na każdym kroku wszechstronnością i talentami. Nie wciągnął się jeszcze na tyle, aby dziś chodzić z aparatem. Może jeszcze kiedyś sięgnie po niego na dłużej.

 

Nieprzypadkowo wspomniałam o dziecku, ponieważ to ono było głównym bohaterem projektu: “Dzień z życia pierwszoklasisty”. Czy możesz powiedzieć więcej na temat tego wydarzenia? Jakie nowe doświadczenia przyniosła ta niecodzienna sesja?

Pomysł zrodził się po przeglądaniu slajdów mojego taty. Znalazłam wiele swoich zdjęć z czasów szkolnych, które wykonał - większość pozowanych, z idealnym uśmiechem. Nie te jednak mnie interesowały. Szukałam sytuacji, miejsc, zabawek, koleżanek, kolegów, by odnaleźć w pamięci jak najwięcej. Mimo, że mój tato dużo fotografował, czułam niedosyt i wtedy postanowiłam, aby jeszcze więcej uwagi  poświęcić codzienności.

 

Jako mama, przede wszystkim cieszyłam się, że mogę tak swobodnie, schowana za obiektywem podpatrywać swojego syna w miejscu, w którym spędza tyle czasu. Mogłam bliżej poznać ważnych dla niego ludzi. Choć znam tę szkołę. Sama do niej uczęszczałam. Zmieniła się po remoncie nie do poznania. Wcześniejsze sale trudno dziś przywołać w pamięci, a pewnie tato nie miał pomysłu na taki projekt.

 

Jak na reportaż zareagowali rodzice szkolnych kolegów i koleżanek syna? Czy lubią oglądać swoje dzieci w czerni i bieli podczas zajęć i przerwy w szkole? Czy może wolą te tradycyjne, sztywne zdjęcia na sali gimnastycznej?

Myślę, że wielu rodziców doceniło taką pamiątkę. A nawet jeśli niektórzy jeszcze teraz nie mają poczucia, że to ważne zdjęcia, z każdym rokiem będą mieli szansę poczuć to bardziej. Ja już dziś z sentymentem wracam do tych maluchów, które dziś często są mojego wzrostu. Dzieci zmieniają się tak szybko, że myślę, by jeszcze wrócić z aparatem do tej klasy.

 

Sztywne zdjęcia z sali gimnastycznej, nie są moją ulubioną formą fotografii, ale spełniają też swoje ważne funkcje. Fotoreportaż raczej nie powinien ich wypierać, szczególnie zdjęć zbiorowych, a je uzupełniać i być traktowany jako równie ważny. Myślę, że jest zdecydowanie ciekawszym pomysłem, pozwala pokazać emocje.

 

Zdradź proszę, czy rodzice chcieli kupić zdjęcia swoich pociech?

Z założenia, fotografując tę klasę, nie planowałam sprzedaży zdjęć. Był to projekt przede wszystkim dla nas - dla mojego syna i dla mnie. Miałam pomysł i chciałam go zrealizować na swoich zasadach. Cieszę się, że spotkałam się z otwartością zarówno ze strony rodziców, jak i szkoły.

 

Rozumiem, że tego nie planowałaś, ale pojawiły się takie propozycje?

Owszem, część rodziców zadawała takie pytanie.

 

Co było najtrudniejszym zadaniem podczas całego przedsięwzięcia?

Nie postrzegam całego przedsięwzięcia jako trudnego. To była dla mnie prawdziwa przyjemność. Dzieci były jeszcze bardziej zaangażowane w naukę niż w zabawę. Być może dlatego, że fotografowałam pierwszoklasistów.

Która sesja była bardziej wymagająca? Historia o dzieciach z indyjskiej szkoły, czy reportaż w szkole syna?

Pod kątem fotograficznym, obie były dla mnie raczej łatwe. Ja naprawdę lubię fotoreportaż, szczególnie gdy przed obiektywem mam dzieci. Moja pasja spotyka się wówczas z naturalną dziecięcą pasją życia. Oczywiście dzieci, które siedzą w małej i dusznej sali na podłodze w hinduskiej szkole, poruszają wiele refleksji i emocji. Nie postrzegam tego jednak w kategorii “trudniejsze”. Praca fotografa polega m.in. na tym, aby skłaniać do zatrzymania i przemyśleń.

 

Skąd biorą się pomysły na reportaże? Podsuwa je codzienność? Czy są one skrupulatnie zaplanowane?

Zdecydowanie podsuwa je codzienność. Czasem po prostu czuję, że jest temat, który jest dla mnie i idę za tym. Bywa również tak, że pojawia się jakiś pomysł, który odkładam. Potem jednak „samo” się wszystko toczy w taki sposób, że nagle fotografuję to, o czym myślałam. Nie wierzę w przypadki, a każdy z tematów jest dla mnie w jakiś sposób ważny...

 

Na Twoich zdjęciach widać dzieci, które są zajęte swoimi sprawami. Bawią się, śmieją i wyglądają tak, jak gdyby aparatu w ogóle nie było. Jak to się dzieje, że ciekawskie z natury istoty nie zwracają na Ciebie uwagi i nie pozują?

Myślę, że składa się na to przede wszystkim dziecięca natura. One tak bardzo mocno angażują się w to, co robią, że nie rozpraszają się obiektywem. Po drugie, chyba potrafię być nieco niewidoczna, zatapiając się cała w temacie.

 

Co jest najtrudniejsze w pracy z tak młodymi ludźmi? Czy często bywają niepokorni? Jak udaje Ci się ich poskromić?

Podpatruję, nie aranżuję. Jestem gościem w ich świecie, zatem to ja muszę uważać, by nie popsuć im zabawy, czy innych zajęć. Jedynie, gdy ponosi ich fantazja - jako mama - odczuwam niepokój o ich bezpieczeństwo. Stoję wtedy przed dylematem, czy ingerować i przypominać im o swojej obecności, czy fotografować i czekać na to, co się zaraz wydarzy. Mam np. ujęcie syna skaczącego nad stołem po papierowy samolot, który zawisł na suficie. Dopiero po zrobieniu zdjęcia zdałam sobie sprawę, że była to sytuacja wymagająca szczęścia ;)

 

Jakie cechy charakteru pomagają w pracy fotografowi szkolnemu?

Właściwie nie czuję się fotografem szkolnym. Lubię reportaż i mam wrażenie, że w fotografii reportażowej pomocna jest umiejętność wewnętrznego zwolnienia na tyle, by dostrzegać więcej i przewidywać to, co może za chwilę się wydarzyć. Wszystko po to, aby zdążyć uchwycić TE momenty. Dzieci bywają bardzo spontanicznie. Można jednak czasem przewidzieć ich zachowania. Pod warunkiem, że wystarczająco uważnie się na nie patrzy.

 

Dziś prawie każdy rodzic ma smartfona i może nim wykonać zdjęcia dziecka. Czy według Ciebie może to sprawić, że fotografia szkolna (taka, jaką znamy od lat) kiedyś w ogóle zniknie?

Myślę, że smartfony pomagają rozwijać świadomość fotografii. W dużej mierze nakierowują na reportaż, bo pomagają dokumentować codzienność. Oczywiście, niektórzy uznają, że dlatego nie potrzebują profesjonalisty. Inni jednak właśnie dlatego, że sami poznają sztukę fotografowania, docenią zdjęcia doświadczonego fotografa. To też podnosi poprzeczkę fotografom, ale przecież rozwój i nowe poszukiwania to podstawa nieustającej pasji fotografowania. Wszystko to sprawia, że fotografia szkolna także się zmienia. Już teraz widzę, że przybiera ona nieco inną formę, niż w czasach mojego dzieciństwa.

 

Jakich rad udzieliłabyś fotografowi, który chce rozpocząć przygodę z reportażowymi zdjęciami szkolnymi?

Myślę, że trzeba pamiętać, iż  przy tego typu fotoreportażach jesteśmy gośćmi. Przybywamy w czasie ważnych codziennych zajęć fotografowanych. Dlatego wchodząc do klasy, warto mieć już doświadczenie w fotoreportażu. Szybkość reakcji, możliwie bezgłośne przemieszczanie się, przewidywanie zdarzeń, uważność na fotografowanych - będą bardzo pomocne. 

Autorem wszystkich zdjęć opublikowanych w artykule jest Elwira Kruszelnicka.

Rozmawiała: Wioleta Panek

 

Udostępnij artykuł