Nowość! Darmowa dostawa przy zamówieniach od 400 zł. Szczegóły 

W jej obiektywie wszystko jest możliwe - rozmowa z Mariolą Glajcar

09 04 2021
  
fot. Mariola Glajcar

Skromna, bardzo ciepła, kobieca i delikatna.
A jednak na tyle silna i odważna, żeby rzucić wszystko
i dosłownie pojechać w świat w poszukiwaniu swojej nowej drogi.
Mówi, że fotografia to nie tylko pasja, ale też uzależnienie.
Oby więcej takich uzależnień wśród polskich fotografów,
bo to naprawdę utalentowana wizjonerka – Mariola Glajcar.

 

• Jawa, sen, kobiecość, delikatność, kwiaty, bajka, surrealizm - coś jeszcze pominęłam, co można znaleźć w Twoich zdjęciach?

Mariola Glajcar: Myślę, że pomimo moich skłonności do feerycznych kadrów, znajdziesz w nich również sporo realizmu. Świat dziecka czy też nastolatka (a to o nich najczęściej opowiadam w swoich zdjęciach), niejednokrotnie bywa zdecydowanie bardziej barwny i emocjonalny niż może się nam na co dzień wydawać. To taki realizm w barwniejszej wersji.

• Bohaterkami Twoich fotografii są kobiety, głównie dziewczyny i dziewczynki. Dlaczego?  

Mariola Glajcar: Myślę, że w pewnym stopniu jest to po prostu zbieg okoliczności, choć nie ukrywam, że delikatność kobiet, małych i tych większych, idealnie komponuje się z wizją obrazu w mojej głowie. Świat żeński jest z natury bardziej emocjonalny, co wynika z tzw.:" płci mózgu ", a to idealnie gra z wrażliwością, którą lubię pokazywać w swoich pracach.

• Lubisz bajki? Masz jakieś ulubione?

Mariola Glajcar: Zastanawiam się czy jest ktoś, kto bajek nie lubi? Myślę, że nawet najbardziej zatwardziały „lewopółkulowiec” ma chwile, w których z przyjemnością ucieka w świat wyobrażeń, choćby po to by odetchnąć od niejednokrotnie trudnego „Tu i teraz”. Osobiście lubię bajki, a raczej baśnie. Choć zaskakującym jest, że wolę je właśnie w postaci statecznego obrazu. Niekoniecznie kręcą mnie filmy czy też literatura fantasy. Tu akurat preferuję historie bliższe rzeczywistości. Jeśli zaś chodzi o obraz, od zawsze zachwycał mnie surrealizm. To chyba dlatego, że obraz daje możliwość samodzielnego poszukiwania wielokrotności znaczeń i nikt nie narzuca mi sposobu interpretacji ani określonego „happy endu".

• Ten bajkowy, malarski trend jest widoczny wyraźnie wśród polskich fotografów dziecięcych. Czym się wyróżniasz?

Mariola Glajcar: Ha, to jest bardzo trudne pytanie i to nie dlatego, że nie znam odpowiedzi, ale głównie dlatego, że ciężko mi przychodzi pisanie, czy też mówienie o sobie. Przyznanie się do faktu, że się WYRÓŻNIAM, już wydaje się w moim mniemaniu nadmierną pychą. Niektórzy (zwłaszcza osoby, które przyjeżdżają na moje warsztaty) mawiają, że to niby ja zaczęłam ten trend w Polsce, że ich zdaniem mam swój styl, który można rozpoznać z daleka i widać kto mnie naśladuje. Nie wiem czy to prawda. Wiem zaś, że mam silną potrzebę bycia lepszą od siebie samej. W Polsce fotografia dziecięca jest obecnie na bardzo wysokim poziomie, więc podejrzewam, że wielu z polskich fotografów cechuje dokładnie ta sama potrzeba rozwoju.

• Wracasz często do świata z przeszłości. Strojami, rekwizytami, wybranymi miejscami. Jest według Ciebie bardziej fotogeniczny od współczesnego?

Mariola Glajcar: Jest bliższy temu, co w danym momencie chcę przekazać. Każdy fotograf wie, że rekwizyty (stroje, dodatki) mają ogromny wpływ na całokształt i jeśli historia ukazana w zdjęciu ma mieć eteryczny charakter, model nie może mieć na sobie jeansowej kurtki.

• Na Twoich zdjęciach można zobaczyć zwierzęta. Jak to robisz, że są takie spokojne?

Mariola Glajcar: Ha ha ha, może zwierzaki czują, że mam dobre serce? Na sesjach ze zwierzętami kluczową rolę gra cierpliwość. Im więcej spokoju wniesiemy w sesję, tym lepsze rezultaty osiągniemy. Niejednokrotnie wiąże się to z wydłużeniem czasu sesji, ponieważ zwierzęta nie są posągami, które nieruchomo będą dla nas pracowały. Trzeba mieć na uwadze charakter zwierzęcia. Podczas takiej sesji najważniejsze jest bezpieczeństwo, zarówno modela jak i zwierzaka, dlatego zawsze trzeba skorzystać z pomocy opiekuna, który o nie zadba i pomoże nam zrealizować nasz plan.

• Jak byś siebie określiła: jesteś bardziej fotografem dziecięcym, czy jednak kreatywnym?

Mariola Glajcar: Jestem fotografem różnorodnym ;)

• Patrząc na Twoje fotografie myślę sobie, że wymagają sporo pracy i doświadczenia, chociażby w postprodukcji. Tym bardziej jestem ciekawa, jakie były Twoje pierwsze zdjęcia?

Mariola Glajcar: Jak u sporej grupy fotografek, na moich pierwszych zdjęciach są moje dzieciaki. W związku z czym gdy dziś na nie zerkam, kwestie jakości nie mają takiego ogromnego znaczenia, ponieważ liczy się wartość emocjonalna. Oczywiście nieraz było mi wstyd za to, co ktoś znalazł w otchłaniach Internetu, z epoki moich początków. Z drugiej strony  cieszy mnie fakt, że się nie poddałam w poszukiwaniu swojej drogi. Na pytanie: „Jakie były moje pierwsze zdjęcia?” mogę odpowiedzieć, że były robione zupełnie nieświadomie, ale za to z ogromnym sercem. Na szczęście na dzień dzisiejszy poziom świadomości odrobinę wzrósł, a serce nadal pozostało to samo.

 Wiem, że jesteś psychologiem z wykształcenia i pracowałaś jako trener mnemotechnik, co brzmiało dla mnie dość tajemniczo i skłoniło do sprawdzenia tego terminu. Teraz wiem, że chodzi o techniki pamięciowe. Jak to się stało, że nadszedł ten dzień, w którym postanowiłaś: „rzucam to, będę fotografem”.

Mariola Glajcar: Wszystko przez mojego męża. To on mnie zmotywował do zmiany zawodu, z mało romantycznych, a raczej czysto logistycznych względów. Przez około rok poszukiwałam siebie. Nawet przez chwilkę myślałam, że może zostanę grafikiem, choć żeby było zabawniej, w tamtych czasach w ogóle nie znałam Photoshopa. Nie zrażało mnie to jakoś szczególnie. Oczywiście jak każdy robiłam zdjęcia. Wtedy jeszcze smartfony nie były aż tak „smart” i nie miały wbudowanych aparatów, więc zmuszona byłam robić je Zenitem. Potem pojawił się Nikon, a potem wszystko potoczyło się lawinowo.

• Skąd czerpiesz inspirację na kadry kreatywne?

Mariola Glajcar: To jedno z częstszych pytań, które są mi zadawane, a ja za każdym razem czuję się nieswojo, ponieważ nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Inspiruje nas wszystko. Obrazy, które widzimy w sieci lub w realu, muzyka, przeczytane książki. Najbardziej inspirują mnie przedmioty, które w danym momencie mam w zasięgu ręki, lub  wyjątkowość ludzi, którzy zdecydowali się mnie odwiedzić na sesji.

• Czy jest popyt na zdjęcia kreatywne wśród klientów? Ludzie chcą widzieć siebie w takiej odrealnionej wersji?

Mariola Glajcar: Nadal jest to produkt niszowy, ale owszem są na to chętni. Są to ludzie, którzy mają jakąś wizję siebie, którzy są artystami lub poszukiwaczami czegoś niepowtarzalnego.

• Kiedy klient zamawia u Ciebie zdjęcie kreatywne, co się dzieje? Czy ustalacie wspólnie jak będzie wyglądało? Czy jest to raczej niespodzianka dla niego?

Mariola Glajcar: Najczęściej to klient przed sesją wybiera z mojego portfolio kadr, który w jakiś sposób go poruszył. Podsyła mi propozycje, po czym wspólnie ustalamy szczegóły. Ważna jest pogoda, wybór miejsca, dobór dodatków. Zdarza się jednak, że to klient staje się inspiracją. Wtedy kadr jest dla niego niespodzianką, ponieważ pomysł na niego rodzi się już po sesji, lub w trakcie. W tej sytuacji staram się odrobinkę naświetlić klientowi jak to widzę. Nie zawsze łatwo zwerbalizować swój pomysł, co sprawia że czasem dostrzegam to fajne spojrzenie klienta pod tytułem: „Ale o co Ci chodzi?”. W takich sytuacjach często klienci mówią „Zrób jak czujesz" i czekają na gotowy efekt.

• Jak długo może trwać przygotowanie jednego zdjęcia kreatywnego? Pytam o cały ten etap: od pomysłu, po przygotowanie rekwizytów, zrobienie zdjęcia i postprodukcję.

Mariola Glajcar: Niestety nie ma reguły. Czasem jest to kwestia dnia, a czasem od powstania pomysłu do jego realizacji minie parę miesięcy. W tym drugim przypadku najczęściej chodzi o znalezienie właściwej osoby, która stanie się idealnym modelem, lub wystarczająco dobrego miejsca. Najważniejszy jest dobry plan, z którym sama sesja może trwać czasem kilkanaście minut i już mamy materiał.  

• Co najbardziej szalonego zrobiłaś, żeby powstało jedno zdjęcie kreatywne?

Mariola Glajcar: Wyjechałam w dziesięciomiesięczną podróż niemalże dookoła świata. To z niej jest zdjęcie chłopca ze słoniem, czy też apokaliptyczny świat dziecka. Poza tym na co dzień moje zdjęcia nie wymagają większych poświeceń, poza wejściem po pas do wody itp. Niestety nie mam w zanadrzu opowieści o wejściu w gniazdo pająków, czy też walce z lwem.

• Jako fotograf opierasz się głównie na sesjach klienckich, czy wystawiasz również zdjęcia kreatywne? Np. na portale typu Adobe Stock? Czy może bezpośrednio sprzedajesz je do magazynów czy reklam?

Mariola Glajcar: Zdarza mi się sprzedać jakieś zdjęcie na okładkę, lub częściej wykonać zdjęcie na okładkę pod klienta-artystę muzyka, malarza czy rzeźbiarza. Jednakże 80% sesji to sesje dla klientów, którzy docierają do mnie z różnych zakątków Polski.

• Na swojej stronie piszesz, że często przebywasz w Meksyku i Norwegii. Podróżujesz? Czy są to wyjazdy związane z pracą?

Mariola Glajcar: Niestety w dobie covidu powinnam ten opis zmienić na czas przeszły. Wyjazdy najczęściej były połączeniem pracy i poznawania świata.

• Opowiesz mi o swoim „Kawałku świata”?

Mariola Glajcar: Historia "Kawałka świata" jest  na dzień dzisiejszy jak jakieś nierealne marzenie, które mamy już za sobą i którego realizację chcielibyśmy bardzo powtórzyć. Pewnego dnia podjęliśmy decyzję, że chcemy wyjechać na dłużej. Na początku poruszaliśmy ten temat w sferze marzeń, ale potem okazało się, że częste myślenie o czymś sprawia, iż zaczyna się małymi kroczkami realizować to marzenie. Po roku od poruszenia tematu o podróży z dziećmi, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy w świat. Początkowo myśleliśmy, że obierzemy jeden kierunek - Azję. Niesamowitym był fakt, że w tym samym momencie, w którym pozwoliliśmy naszym marzeniom o wyjeździe zakiełkować, odezwało się do mnie kilka krajów z zapytaniem o warsztaty. Uznałam, że jest to znak  i widocznie mamy odwiedzić nie tyko Azję, ale również i Amerykę Południową. Tak też uczyniliśmy. W międzyczasie okazało się, że są wyjątkowo tanie bilety do Afryki i grzechem byłoby nie dodać tego kierunku na naszej podróżniczej mapie. Tym samym nasza podróż zamieniła się w 10 miesięczną wędrówkę po Afryce, Azji, Ameryce Południowej i Meksyku. W tym czasie przeprowadziłam warsztaty w Peru, Argentynie, Chile, Meksyku i Tajlandii. Jeśli mielibyście ochotę poczytać o naszej drodze, lub obejrzeć parę fajnych filmów, zajrzyjcie na YT na Kawałek świata lub na naszą stronę: www.kawalekswiata.pl

• A Twoja pasja do muzyki? Czemu mam wrażenie, że masz zbyt wiele talentów, jak na jedną osobę?

Mariola Glajcar: He he, zdecydowanie poprawiłaś mi humor tą rozmową. Wiesz… pamiętam z dzieciństwa biblijną przypowieść o rozdanych talentach. Jeden sługa zakopał otrzymany talent w polu i potem nieźle oberwał od swojego pana po uszach. Ja wiem, że otrzymałam co najmniej dwa talenty i niestety mnożyć ich nie potrafię, ale przynajmniej czasem się nimi podzielę. Co do muzyki, cóż... Mogłabym znowu opowiadać kolejną historię o zespole dziecięcym PLOOM, z którym w 2011 roku wydaliśmy płytę i koncertowaliśmy, śpiewając i grając na żywo, o tym jak być bezpiecznym w dzisiejszym świecie. To już niestety historia. Teraz cieszę się talentem swoich dzieciaków i czasami z nimi śpiewam. To tyle.  

• Robisz warsztaty dla fotografów. Ale czy kreatywności można się w ogóle nauczyć?

Mariola Glajcar: Wspomniałaś o tym, że pracowałam jak trener mnemotechnik. Na tamtym etapie swojego życia uczyłam między innymi kreatywności. Mózg działa jak mięsień, jeśli założysz z góry, że nic się nie da z ni m zrobić, tak będzie. Jeśli zaś założysz, że trening i cierpliwa praca nad sobą dadzą owoce, tak też będzie. Owszem, nie mając słuchu ciężko będzie zostać śpiewakiem operowym, ale mając sprawną prawą półkulę mózgową i chęć skorzystania z niej, można podnieść swoją kreatywność o 200%.

• Co dalej? Dokąd prowadzi Twoja droga?

Mariola Glajcar: Umówmy się, że na to pytanie odpowiem Ci za jakieś 20 lat.

Rozmawiała: Monika Szałajko
 

Mariola Glajcar

Z wykształcenia psycholog, z pasji fotograficzny samouk. Twierdzi, że nigdy się nie poddaje i dzięki temu może być coraz lepsza w tym co robi, bo jej głównym celem jest ciągłe samodoskonalenie. Od lat zafascynowana surrealizmem specjalizuje się w kreatywnych kadrach.  Swoim doświadczeniem dzieli się z innymi podczas warsztatów i kursów, jakie prowadzi. Wielokrotnie nagradzana za swoje prace, zarówno te podyktowane wyobraźnią, jak i portrety  studyjne. Zdobyła między innymi:

  • I miejsce w międzynarodowym konkursie Child Photo Competition (2015),
  • I miejsce w AFNS AWARD (2018),
  • I miejsce w konkursie fotografii portretowej w CPC Portrait Award (2018),
  • I miejsce w międzynarodowym konkursie fotografii dziecięcej B&W CHILD PHOTO CONTEST- w kategorii fine art (2019),
  • I miejsce w comiesięcznym konkursie fotografii portretowej w CPC Portrait Award (lipiec 2018, styczeń 2020),
  • II miejsce w międzynarodowym konkursie fotografii czarno-białej CPC (2016).

Znalazła się też w grupie 10 najlepszych fotografów portretów dziecięcych z całego świata na portalu 35awards.
 

Udostępnij artykuł